We flakonie perfum za 100 euro rzadko znajdziemy ilość koncentratu za więcej niż 1,5 euro. Co więcej, drogiego aromatu nie stworzyła firmująca go luksusowa marka, tylko nieznany szerzej podwykonawca.
W cieniu znanych marek perfumiarskich działa kilka „banków kompozycji”, których nazwy nic nie mówią szerokiemu gronu odbiorców. Ale to właśnie te firmy zatrudniają najlepszych perfumiarzy i wytwarzają najsłynniejsze zapachy, zaciekle ze sobą konkurując.
Czy potrafilibyście wymienić pięć nazw nowych perfum z 2014 roku? Prawdopodobnie nie. I nic w tym dziwnego, bo niełatwo się w tym połapać. – W segmencie eleganckich zapachów pojawia się od 800 do 1200 koncentratów rocznie. Istnieje wielka presja żeby wypuszczać na rynek nowości. – wyjaśnia konsultant Nicolas Olczyk z agencji Red Curacao.
Zapewne nie wiecie też że większość tych cennych eliksirów, sprzedawanych za 50-100 euro od flakonika o pojemności 50 ml, nie jest tworzona przez słynne marki. Tylko Chanel, Hermes, Guerlain i Cartier zatrudniają własnych mistrzów perfumiarstwa. Pozostałe firmy uciekają się do zlecania pracy zewnętrznym laboratoriom. Korzystają z usług „domów kompozycji”, takich jak amerykański IFF, szwajcarskie Givaudan i Firmenich, niemiecki Symreise albo francuski Mane i Robertet.
Trzy pierwsze z nich to międzynarodowe korporacje osiągające 2-3 mld euro przychodu z produkcji surowców, środków aromatyzujących dodawanych do żywności oraz perfum i kosmetyków. Wytwarzają ponad połowę nowych ekstraktów powstających na całym świecie! Firmy te uprawiają całe hektary róż w Turcji albo narcyzów we francuskim L’Aubrac i prowadzą laboratoria, gdzie w probówkach powstają nowe syntetyczne cząstki. A przede wszystkim zatrudniają dziesiątki perfumiarzy, którzy zabiegają o względy znanych marek. Najbardziej znane „nosy” kojarzone z odnoszącymi sukces kompozycjami, zarabiają po kilkaset tysięcy euro rocznie.